sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział VII

Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Nie chciałam nic poczuć do Retha, ale wiedziałam, że coś może się wydarzyć bez udziału mózgu. Czytałam o wielkiej miłości, która rodziła się z nienawiści. Wątpiłam, że może mi się to przydarzyć, ale mimo to….
–Ja... nie mogę ci nic obiecać. Przepraszam – odwróciłam głowę w kierunku fontanny – wagi. Bałam się tego, co może stać się po mojej odpowiedzi. Reth mógł się zdenerwować.
- Odprowadzę cię do pałacu – powiedział po prostu i wstał, wyciągając w moją stronę dłoń. Ujęłam ją z ociąganiem i ruszyłam ramię w ramię z Jeźdźcem do białego pałacu.
Weszliśmy po schodach do przestronnego salonu. Reth poprowadził mnie na piętro i skręcił w lewo w kierunku drzwi na końcu korytarza. Były bogato zdobione i ciężkie. Jeździec otworzył je bez problemu i weszliśmy do ogromnej sypialni. Wszystko w niej było białe lub kremowe. Zupełne przeciwieństwo komnaty w zamku. To miejsce przywodziło na myśl ciepło.
Reth podszedł do kominka, na którego gzymsie stało małe pudełko. Wyjął coś z niego i podszedł do mnie. W ręce trzymał piękny naszyjnik. Wyglądem przypominał sopel o bardziej regularnych kształtach. Był piękny i wcale nie chodzi mi o mężczyznę przede mną.
- To dla ciebie – powiedział cicho Reth. Delikatnie wzięłam wisiorek do ręki i skierowałam go w kierunku światła, które pięknie się od niego odbijało.
- Dziękuję. Jest piękny – uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć. Nikt nigdy nie dał mi takiego prezentu.
- To broń. Na mnie – zatkało mnie. Broń? Przecież to tylko naszyjnik. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dał mi broń? Żebym mogła mu coś zrobić? Nie chciałam tego przyjąć do wiadomości.
- Jak...jak to? Broń? – powiedziałam po kilku minutach ciszy, jaka zapadła. Nie potrafiłam zdobyć się na coś bardziej elokwentnego. Trzymałam naszyjnik w dłoni i gapiłam się na Jeźdźca.
- Tak. Broń. To kryształ górski. Jedyne, co może mnie zranić i chcę, żebyś to miała – odpowiedział powoli, starannie dobierając słowa.
- Ale dlaczego? – nie mogłam zrozumieć czym się kierował dając mi coś, co mogło go skrzywdzić. Bał się, że może mi coś zrobić? Raczej niemożliwe. Byłam mu obojętna. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Jeżeli mamy pójść dalej, musisz to mieć. Zrozum, że przy tobie trudno mi się kontrolować. Wyzwalasz we mnie coś. Sam nie wiem, co to. Jeżeli posunę się za daleko, po prostu dźgnij mnie tym, a przestanę – coś w nim wyzwalałam? Jak to miałam rozumieć? Ten mężczyzna był większą zagadką, niż mi się wydawało. Ale przynajmniej zaczynał mi ufać.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy – powiedziałam zgodnie z prawdą, patrząc mu prosto w oczy.
- Dziewczyno, ja ci daję broń na kogoś, kto może cię zabić pstrykając palcami, a ty mi mówisz, że nie chcesz zrobić mi krzywdy? Jesteś niesamowita. Powinnaś martwić się o siebie. Poza tym ten kryształ nie jest w stanie mnie zabić. Może mnie tylko osłabić na chwilę. Nie masz o co się martwić .
- Nie boję się o siebie. Już nie. Może ci się to nie podobać, ale przy tobie czuję się bezpieczna – powiedziałam, odwracając wzrok z obawy o jego reakcję. Jednak nie spodziewałam się, że zrobi coś takiego.
Reth podszedł do mnie i przytulił do swojej muskularnej piersi. Uczepiłam się go i tak staliśmy, wydawałoby się, że przez wieczność. Kiedy już się od siebie oderwaliśmy Jeździec spojrzał mi w oczy i pocałował. Był to szybki, eteryczny pocałunek, który pozostawił po sobie mrowienie na moich wargach.
- Może zabrzmieć to sadystycznie, ale cieszę się, że cię porwałem – zaśmiał się mój oprawca. – Z każdym dniem zaskakujesz mnie bardziej.
- Mam nadzieję, że to był komplement – odpowiedziałam onieśmielona. Przy nim zachowywałam się jak jakaś napalona szesnastka.
- Tak, to był komplement. A teraz może weźmiesz kąpiel? Muszę coś załatwić – powiedział i otworzył drzwi do ogromnej łazienki. Wszystko wykonane było z jasnych marmurów, a na środku stała ogromna wanna. Nagle poczułam się jakoś zmęczona i miałam ochotę wziąć długą kąpiel. Najlepiej z Rethem.
Miałam nadzieję, że moja fantazja nie wynikałam z tego, że mężczyzna majstrował przy moich uczuciach. Podeszłam do wanny i odkręciłam wodę, potem odwróciłam się w kierunku Jeźdźca, ale już go nie było. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł z pokoju.
Gdy wanna już była pełna, szybko rozebrałam się i wskoczyłam do ciepłej wody. Oparłam się o brzeg, zamknęłam oczy i myślałam o wszystkim, co mi się dzisiaj przydarzyło. Dowiedziałam się kilku interesujących rzeczy o tym tajemniczym, ale bardzo pociągającym  mężczyźnie.
Cały czas nie mogłam uwierzyć, że dał mi coś, co może mu zrobić krzywdę. Czy tak bardzo nie ufał sobie? Czy wreszcie chciał się ze mną kochać? Chociaż nie sądzę, żeby to słowo dobrze opisywało to, co robił w łóżku. Pewnie nie kochał się, tylko pieprzył, ostro. Czy byłam na to gotowa? Nie miałam pojęcia.
Na samą myśl o tym, że wcześniej był pewnie z tysiącami kobiet, czułam zazdrość. I złość. Byłam zazdrosna o kogoś, kto nawet nie był mój. Jak jakaś głupia nastolatka.
Przecież nie mogłam oczekiwać od niego, żeby nigdy tego nie robił. Musiałam przestać myśleć w ten sposób. Nie wiedziałam nawet, co stanie się tej nocy. Raczej po jego  słowach nie mogłam być pewna co do tego. Aż miałam ochotę popukać się w głowę. Jaka ja byłam głupia.
Moje rozmyślania przerwał ruch. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam Retha, który wszedł do wanny i siedział naprzeciwko mnie. Całkiem nagi. O mamo.
Powoli wyciągnął do mnie rękę. Zawahałam się, zanim ją ujęłam. Przecież byłam całkiem naga. Jedyne, co miałam na sobie to naszyjnik, który dał mi Jeździec. Broń, którą mogę go zranić. Ostrożnie ujęłam jego rękę, a on przyciągnął mnie do siebie i posadził sobie okrakiem na kolanach. Byłam pewna, że widzi moje piersi. Oblałam się rumieńcem i próbowałam się zakryć, ale Rteh mnie powstrzymał.
- Byłaś taka pewna, że chcesz iść ze mną do łóżka, a teraz się wstydzisz. Nie ukrywaj się przede mną. Jesteś piękna – powiedział, a ja aż zachłysnęłam się powietrzem. Reth uważał, że jestem piękna. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i opuściłam ręce. – Tak o wiele lepiej.
Reth przesunął mnie jeszcze bliżej siebie, tak, że prawie na nim leżałam. Moje piersi przyciśnięte do jego silnego torsu. Poczułam, że mogłabym tak leżeć do końca życia. Z nim. Tylko z nim. I nic innego by się nie liczyło. Na podbrzuszu czułam coś twardego. Byłam pewna, że moja twarz przypominała kolorem pomidora. Na szczęście teraz Reth jej nie widział. Na szyi poczułam ciepły oddech, kiedy szeptał mi do ucha.
- Pamiętaj, cokolwiek się stanie, zawsze możesz powiedzieć nie – wyszeptał do mnie. Ten szept był tak bardzo erotyczny, jakby chciał mi powiedzieć tysiąc innych słów, bylebym nie mówiła nie.
- Nie chcę tego powiedzieć – odpowiedziałam szczerze i spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich zdumienie, ale też coś, czego nie mogłam rozszyfrować. Coś jak ciepło, ale to nie było dokładnie to.
- Cieszę się – powiedział Reth i mnie pocałował. Mocno, głęboko. Czułam jego twarde wargi na swoich. Nie chciałam, żeby to się kiedykolwiek kończyło. Kochałam go całować.
Reth dotknął językiem moich warg, bym dałam mu dostęp. Uchyliłam usta, a on wykorzystał ten moment i po chwili jego język tańczył z moim. To było takie przyjemne uczucie.
Usta jeźdźca zaczęły wędrować w dół mojej szyi. Jęknęłam z zadowolenia i wtedy przerwał tą wędrówkę. Uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Skończmy kąpiel i chodźmy do łóżka. Chcę się znaleźć w tobie – powiedział Reth, a ja znowu oblałam się rumieńcem. Musiałam coś z tym zrobić.
Reth wziął gąbkę i umył mnie dokładnie, jakbym była małym dzieckiem. Dziwnie się z tym czułam. Potem umył siebie i wstał, podnosząc mnie do góry. Postawił mnie na podłodze i wyszedł z wanny. Widziałam go. Całego. Nagiego.
Przełknęłam głośno ślinę. Chciałam się odwrócić, ale nie mogłam. Był taki piękny. Jak posąg Michała Anioła. Jego doskonałe ciało szpeciła blizna ciągnąca się przez jego pierś. Zastanawiałam się, co mogło ją zrobić. Może miecz? Reth walczył wiele razy i ktoś kiedyś musiał go uderzyć. Miał na ciele też wiele innych, mniejszych blizn. Biedny mężczyzna. Musiał wiele przejść.
Reth przerwał moje przemyślenia. Owinął mnie grubym, białym ręcznikiem i wytarł dokładnie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Więc to miało się stać. Dzisiaj.
Położył mnie delikatnie na środku łóżka i zabrał ręcznik. Leżałam całkiem naga na ogromnym łożu. Wpatrywałam się w Jeźdźca, który usiadł na brzegu łóżka i wpatrywał w przestrzeń. Po chwili odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Jego, zielone, wpatrywały się w moje. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Widziałam w nich pożądanie, wahanie i znowu to coś, czego nie potrafiłam nazwać.
- Jesteś pewna? – zapytał. Byłam. Nie wyobrażałam sobie, że to może się nigdy nie stać. Pragnęłam tego tajemniczego, cudownego mężczyznę jak powietrza. Tak bardzo, że to aż bolało.
- Tak, Reth. Chcę to zrobić – powiedziałam bez wahania. Miałam pewność. Miałam całkowitą pewność. Wiedziałam czego chcę.
- Wiesz co masz zrobić, gdybym posunął się za daleko? – spytał jeszcze, jakby mając nadzieję, że odmówię, ale jednocześnie nie chcąc tego.
- Tak, wiem – głos drżał mi coraz bardziej.
- Więc skończmy z tym gadaniem – powiedział i pochylił się nade mną, biorąc w posiadanie moje usta.
Reth nakrył mnie swoim ciałem. Czułam na sobie jego ciężkie, muskularne ciało. Jego twardy członek na moim podbrzuszu. Całował mnie coraz mocniej. Zaczęłam się pod nim wić. Chciałam go jeszcze bardziej. Nie tylko tych cudownych warg. Jego język wsunął się w moje usta piszcząc, drażniąc mój. Bawiąc się z nim. Jęknęłam mimowolnie.
Usta Retha zsunęły się do mojej szyi. Wyznaczały ścieżkę do jednej piersi. Jeździec złapał zębami moją brodawkę przez co wygięłam się pod nim w łuk. Bawił się nią chwilę, po czym przeszedł do drugiej, powtarzając swoje zmysłowe tortury.
- Jesteś taka słodka – powiedział pomiędzy kolejnymi pocałunkami, które składał na moim brzuchu. Gdy doszedł do zwieńczenia moich ud podniósł się i znowu całował moje usta. Tym razem były to słodkie pocałunki.
Reth rozsunął moje uda i powoli we mnie wszedł. Poczułam ukłucie i zacisnęłam zęby. Mężczyzna znieruchomiał nade mną. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zaniepokojoną twarz Retha nade mną.
- Nic ci nie jest? – spytał poważnie. W jego oczach wyraźnie było widać niepokój.
- Nie, nic – powiedziałam spokojnie. Reth zaczął się poruszać. To było takie nie do opisania. Dał mi rozkosz, której nie mógłby nikt inny. Kiedy skończyliśmy wysunął się ze mnie i poszedł do łazienki. Leżałam zdezorientowana i czekałam. Przyszedł po chwili z ręcznikiem i przyłożył go do mojej kobiecości. Poczułam przyjemne zimno.
Reth wytarł mnie ręcznikiem i odrzucił go od łóżka. Ułożył się za mną, wziął mnie w ramiona i okrył nas kołdrą. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało i zamknęłam oczy. Jeździec pocałował tył mojej głosy. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Byłam zmęczona tym wszystkim, co się dzisiaj stało.
Cieszyłam się, że byłam w ramionach mężczyzny, którego kochałam. Bo to prawda i teraz to wiem. Kocham tego mężczyznę. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę mu tego powiedzieć. To zmieniłoby wszystko. Znowu stałby się oziębły, zdystansowany. A dzisiaj zbliżyłam się do niego i nie chciałam tego stracić.
- Cieszę się, że to zrobiliśmy – powiedziałam cicho. Ramiona Retha zacisnęły się jeszcze mocniej wokół mnie.
- Ja też. I cieszę się, że cię tu zabrałem. W tym świecie możemy być tylko my. Nikt nam nie będzie przeszkadzał – powiedział. Chyba chciał tu spędzić więcej czasu, skoro powiedział, że nikt nam nie będzie przeszkadzał. Miałam nadzieję, że tak się stanie. Chciałam lepiej poznać tego niesamowicie tajemniczego, przystojnego i cudownego mężczyznę, w którego ramionach leżałam.
Zmęczona szybko zasnęłam. Przyjemniej spało mi się w ramionach Retha. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
Obudziłam się około północy. Byłam sama. Księżyc w pełni jasno oświetlał sypialnię. Nie wiedziałam, gdzie może być Reth. Owinęłam się kołdrą i wyszłam na taras. Delikatny wiatr owiewał moje nagie łydki i tańczył we włosach. Oparłam się o balustradę i wpatrywałam się w księżyc. Wyglądał jak ten, który znałam z dzieciństwa. Mlecznobiały, przywodzący na myśl pokój.
Ogród pode mną wyglądał przepięknie. Fontanna lśniła w delikatnej poświacie. Chciałam zostać w tym miejscu na zawsze. Było takie spokojne, magiczne. Zostać tu na zawsze z moim Jeźdźcem. To byłoby piękne. Jednak mogło być tylko marzeniem, które nigdy się nie spełni.
Wokół mnie pojawiły się nagle ramiona. Podskoczyłam wystraszona i złapałam się za serce.
- Co tu robisz? – spytał Reth i przytulił mnie do swojego torsu.
 - Obudziłam się, a ciebie nie było – powiedziałam zażenowana. Była pewna, że moja twarz znowu jest cala czerwona.
- Więc postanowiłaś mnie poszukać na dworze? – zaśmiał się i odwrócił mnie do siebie.
- Nie wiem. Po prostu wyszłam na dwór. Przestraszyłeś mnie – odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Przepraszam. Wróćmy do łóżka – powiedział i odwrócił mnie w kierunku przeszklonych drzwi prowadzących do sypialni.
- Dlaczego cię nie było? – spytałam po chwili. Prawie zapomniałam go o to spytać.
- Musiałem coś załatwić. Nie przejmuj się tym – powiedział i wprowadził mnie do sypialni. Z wahaniem położyłam się do łóżka i poczułam, że Reth kładzie się za mną i obejmuje mnie w pasie. – Teraz już nigdzie nie pójdę. Śpij.



___________________________________________________________________________

Hej kochani :) Mam dla was prezent na Mikołajki. Pomyślałam, że miło byłoby, gdybym to dzisiaj dodała więc here it is. Kolejny rozdział i niespodzianki, oni są razem. przynajmniej na razie. 
Mam nadzieję, że wam się podoba. 

Jeżeli do świąt będzie 20 komentarzy to dodam specjalny, świąteczny rozdział :D

Przepraszam, że dopiero go dodałam, ale nie miałam weny. 
Love ya all 
S. xx