sobota, 18 października 2014

Rozdział VI

                Obudziłam się w zabójczym nastroju.  Jak on mógł coś takiego zrobić?! No tak. W końcu był wielkim Panem Jeźdźcem Apokalipsy. Mimo to chciałam go udusić. Zastanawiałam się, gdzie może znajdować się jego sypialnia. Nie miałam pewności, że przyjdzie do mnie w najbliższym czasie, więc chciałam tam na niego poczekać.
Po ostatnich wydarzeniach wolałam sama nie chodzić po zamku. Musiałam się jakoś dowiedzieć, gdzie jest sypialnia tego barbarzyńcy. Zdenerwował mnie tak bardzo, że już się go nie bałam. Miałam tylko nadzieję, że nie podpisałam na siebie wyroku śmierci.
Czekałam na jedną ze służących, spoglądając na okno. Nie widziałam dziedzińca, tylko niebo. Tam przecież nikogo nie zabiją? Nie miałam pewności, ale chciałam zachować jakikolwiek kontakt ze światem na zewnątrz.
Zaczęłam myśleć o dniu, kiedy to wszystko się zaczęło. Niebo wyglądało wtedy tak samo. Westchnęłam. Byłam bardzo młoda, ale szybko musiałam dorosnąć. Po mniej więcej roku zaczęło się robić coraz gorzej. Zdano sobie sprawę, że z Jeźdźcami nie można wygrać. Zaczęło brakować jedzenia, zmienił się klimat. Najgorsze jednak było coś innego. I trwa to do dzisiaj. Znikają ludzie.
Byłam ciekawa ilu z nich jeszcze żyje. Pomyślałam o moim ojcu, który był wśród tych ludzi. Może jeszcze żył? Nigdy nie mogłam o to spytać Retha, ale musiałam znaleźć jakiś sposób żeby się tego dowiedzieć. Mimo, że cały czas nie odpowiadał na wiele moich pytań, zdawał się coraz bardziej otwierać.
Podeszłam do drzwi łazienki i oparłam o nie dłoń. Może kąpiel pomoże mi podjąć jakąś decyzję? Pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam do przestronnego pomieszczenia. Nalałam wody do wanny i powoli ściągnęłam ubrania, które miałam na sobie poprzedniego dnia. O ile był to dzień? Nie zawsze byłam pewna, jaka jest pora dnia.
Weszłam do ciepłej wody i oparłam się o marmur, który ku mojemu zdziwieniu wcale nie był zimny. Zamknęłam oczy i spróbowałam się zrelaksować. Jak mogłam wcześniej nie korzystać z takiej przyjemności?
Spróbowałam odgonić od siebie wszelkie złe myśli i po prostu odpocząć. Mimowolnie pomyślałam o Rethcie, który mógłby towarzyszyć mi w tej chwili. Jego nagie ciało, o które mogłabym się oprzeć. Jego silne ramiona objęłyby moją talię.
Musiałam się otrząsnąć. Nie chciałam o nim myśleć w tej sposób. Zgodziłam się z nią spędzić jedną noc ze względu na to, że miałam wyrzuty sumienia. Nie chciałam do niego nic poczuć. Taki związek nie miałby przyszłości. Chociaż w obecnej sytuacji raczej nie miałam szansy na żaden związek.
Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję na chociaż chwilę spokoju bez myślenia o tym niesamowicie pociągającym i w takim samym stopniu złym mężczyźnie. Chociaż tego już nie byłam pewna.
Nie zorientowałam się, kiedy odpłynęłam. Obudził mnie delikatny dotyk na moim nagim ramieniu. To było bardzo przyjemne. Jakby ktoś łaskotał mnie delikatnym piórkiem od barku do szyi i przez ramię. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale bałam się otworzyć oczy. Nie chciałam, żeby to minęło.
- Cieszę się, że ci się podoba – usłyszałam głęboki szept opok mojego ucha. Jego oddech owiał mi kark, przez co zadrżałam.
- Co ty tu robisz? – spytałam, cały czas nie otwierając oczu.
- Przyszedłem do twojego pokoju, ale cię w nim nie znalazłem, więc sprawdziłem łazienkę. Leżałaś w wannie, tak jak teraz. Muszę powiedzieć, że to bardzo przyjemny widok – usłyszałam uśmiech w jego głosie.
- Ale po co tu przyszedłeś? – spytałam jeszcze raz.  Miałam nadzieję, że nie chce mnie skrzywdzić.
- Miałem na coś ochotę…
- Tak? A na co? – miałam nadzieję, że nie słyszał drżenia w moim głosie. O co mogło mu chodzić?
Reth złapał mnie za podbródek i odwrócił w swoim kierunku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego przystojną twarz naprzeciwko swojej.
Nie zastanawiając się długo delikatnie całuje moje wargi. Dotyk jego ust jest taki przyjemny. Oddaję mu pocałunek. Reth chwyta mnie za tył głowy i przyciąga bliżej siebie, pogłębiając tym samym pocałunek. Rozchyla swoim językiem moje wargi i dotyka mojego. To uczucie jest odurzające. Nasze języki tańczą ze sobą w niezmordowanym rytmie.
Przestał całować moje usta i zszedł niżej. Przez linię szczęki, aż do szyi. Westchnęłam. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
Jego usta zbyt szybko opuściły moją szyję. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i już miałam coś powiedzieć, kiedy zobaczyłam wyraz jego oczu. Wahanie, ale też blask, którego wcześniej tam nie widziałam. Jego zielone oczy lśniły.
- Ubierz się. Musimy porozmawiać – powiedział cicho. O nie. Tak nie będzie ze mną postępował.
- Nie – powiedziałam na tyle stanowczo, na ile pozwolił mi drżący głos. Reth zatrzymał się w pół kroku. Wiedziałam, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Wyjaśnijmy sobie jedno. Nie pytam, czy chcesz ze mną porozmawiać. Masz zrobić to, co mówię – odpowiedział na pozór spokojnym głosem.
- Nie. Nie jestem twoją zabawką. Poza tym jakim prawem zrobiłeś to coś, że wczoraj zasnęłam?! – Jeździec mógł mnie za to zabić, ale miałam przeczucie, że tego nie zrobi.
- Po prostu się ubierz – powiedział w końcu i zamknął drzwi od łazienki. Wyszłam z wanny i uwinęłam się szczelnie ręcznikiem.
Musiałam w końcu się ubrać i wyjść do tego niezwykle denerwującego mężczyzny.  Wyszłam z łazienki i zastałam Retha wpatrzonego w okno. Kiedy usłyszał, że się zbliżam, odwrócił się i stanął ze mną twarzą w twarz.
- Nie chciałem cię wczoraj usypiać. Nie miałem innego wyboru – powiedział po prostu.
- Jak to? Nie mogłeś mi po prostu powiedzieć? – zapytałam. Moja mina wyrażała zdezorientowanie.
- Nie. Ale nie będziemy rozmawiać tutaj. Chodź do mnie – wyciągnął rękę w moją stronę. Wahałam się przez chwilę, a potem złapałam jego dłoń.  – Zamknij oczy.
Usłyszałam cichy szept, a potem ziemia usunęła mi się spod stóp. Poczułam silne ramiona dookoła mnie. Wtuliłam się w ciepły tors.
Po chwili poczułam grunt pod nogami i jak najszybciej odsunęłam się od Retha. Co właśnie się stało?
- Co ty zrobiłeś? - spytałam drżącym głosem. Potknęłam się i upadłabym, gdyby nie silne ramię.
- Przeniosłem nas tutaj – powiedział spokojnie i pociągnął mnie w stronę jednego z boksów. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że jesteśmy w stajni.
Reth otworzył jeden z boksów i wyprowadził konia. Tego samego, na którym najechał wioskę, do której poszłam. Mój strach przed tym potworem wcale nie osłabł.
- Chodź – powiedział do mnie Reth, ale ledwo go usłyszałam przytłoczona strachem przed tym koniem.
- Nie wsiądę na to – wyszeptałam. Zbyt bardzo bałam się tego konia. Nie miałam zamiaru ulec Rethowi i po prostu dać się na niego wsadzić.
- Skoro tak uważasz. Tylko się na mnie za bardzo nie denerwuj – to wszystko, co usłyszałam, zanim zrobiło się ciemno.
Obudziłam się po jakimś czasie. Reth niósł mnie w jakimś ogromnym ogrodzie. Kiedy zobaczył, że się obudziłam posadził mnie na jednej z ławek stojących obok dużej fontanny. Poczułam się jak w Wersalu.
- Jak ja się tu znalazłam? – spytałam słabo. Nie byłam w stanie utrzymać się w pozycji siedzącej, przez co musiałam opierać się o ramię Retha.
- Wiem, że pewnie cię to zdenerwuje, ale uśpiłem cię i przeniosłem tu. Nie chciałaś wsiąść na mojego konia, więc musiałem cię jakoś zmusić – powiedział spokojnie.
- Gdzie jesteśmy? – miałam nadzieję, że moje pytania nie denerwują go bardzo mocno. Chciałam poznać odpowiedzi na moje pytania.
- Jesteśmy w miejscu nazywanym przez Jeźdźców Eterem.  Przebywamy tutaj, kiedy nie musimy być na Ziemi. Jednak nie jest to miejsce dostępne dla ludzi. Dzieje się tak dlatego, że tu nasze moce nie działają. Stajemy się praktycznie bezbronni.
- Dlaczego mi to mówisz? – spytałam. Chciałam tylko wiedzieć, gdzie jesteśmy. Chociaż, skoro to miejsce nie jest dostępne dla ludzi, to dlaczego ja tutaj jestem? Jego odpowiedzi rodziły więcej pytań, niż miałam na początku.
- Ponieważ od teraz tu zostaniesz. Nie chcę, żebyś mieszkała w Twierdzy. Zrobiło się tam zbyt niebezpiecznie dla kogoś takiego jak ty.
- Jak ja? Co masz na myśli? – spytałam. Zadawał tak wiele pytań, mimo to Reth spokojnie na nie odpowiadał. Miałam nadzieję, że tak samo spokojnie odpowie na najważniejsze pytanie.
- Osoby, które mieszkają w Twierdzy zauważyły, że jesteś dla mnie ważna. Ten incydent, który przydarzył ci się jakiś czas temu mógłby się powtórzyć. Myślę, że nie chcesz tego tak samo jak ja. Poza tym Twierdza służy raczej jako przestroga niż miejsce do mieszkania – mówił, spoglądając na wodę lecącą z fontanny. – Nie chcę, żeby cokolwiek ci się stało, kiedy mogę po prostu zabrać cię tutaj.
- Doceniam to – powiedziałam, uśmiechając się lekko.
- Tutaj możemy też spokojnie rozmawiać. Nikt nas nie usłyszy. Jest mi też łatwiej się kontrolować – mówił spokojnie, jakby chciał mnie do czegoś przygotować.
- Kontrolować? Przed rzuceniem się na mnie?
- Nie rozumiesz. Jestem uosobieniem pragnienia, którego nie da się poskromić. W mojej naturze jest branie tego, co chcę.
- Ale mnie nie wziąłeś – odpowiedziałam szeptem. Mimo jego zapewnień, że jesteśmy sami, nie mogłam się zdobyć na głośniejsze mówienie. Miałam ściśnięte gardło przez to wszystko, co mi powiedział do tej chwili. A miało  być jeszcze gorzej.
- Nie chciałem zrobić ci krzywdy. Mogłem sobie wziąć jakąkolwiek kobietę chciałem nawet nie ujawniają tego, kim jestem. A potem pojawiłaś się ty i mimo, że cię chciałem nie zrobiłem nic. Bardzo mnie to dziwi, ale myślę, że ta zmiana wyjdzie mi na dobre. Mówiąc krócej cieszę się, że mi odmówiłaś – cały czas mówił spokojnie i nie zdradzał żadnego zdenerwowania. Zdziwiłam się, że nie odmawia odpowiedzi, jak to robił wcześniej. – Wiem, o co chcesz mnie spytać, ale przemyśl to jeszcze raz. Czy naprawdę chcesz wiedzieć? Ta wiedza przywiąże cię do mnie na zawsze. Już nigdy nie będziesz mogła opuścić tego miejsca.
- Tak długo się nad tym zastanawiałam, że już chyba nie ma odwrotu. Naprawdę chcę wiedzieć, dlaczego nie możemy być razem. Co jest w tym takiego złego? Skoro powstrzyma cię od zabijania….
- Nie powstrzyma. Będę musiał zabijać, ale o wiele rzadziej. Nic nie powstrzyma zabijania. Zostało nam to narzucone odgórnie i nie możemy się temu przeciwstawić.
- To straszne. Nie chcę, żebyś musiał zabijać – powiedziałam szczerze.
- Ja też tego nie chcę. A teraz jeżeli chcesz, żebym ci powiedział o konsekwencjach. Jeżeli mimo ich będziemy uprawiać seks, musisz obiecać mi jedno – widziałam powagę w jego oczach. Coś powstrzymywało go przed powiedzeniem mi wszystkiego, ale co to było. Jednocześnie chciałam się tego dowiedzieć i bałam się poznać prawdę.
Niepewnie spojrzałam mu w oczy i zawahałam się. Chciałam powiedzieć mu prosto w oczy, że tak. Chcę tego. Ale przez ułamek sekundy nie byłam pewna.
- Powiedz mi – wyszeptałam, patrząc Rethowi w oczy.
- Jeżeli będziemy uprawiać seks, nie możesz zrobić jednej rzeczy – odpowiedział.
- Jakiej?

- Nie możesz zaangażować się emocjonalnie – dokończył śmiertelnie poważnie. 

____________________________________________________________________

Cześć kochani. 
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale nie miałam weny ani czasu. Szkoła średnia jest fajna, a w każdym razie lepsza od gimnazjum, ale jest co robić. 
W ramach przeprosin mam dla was dwie nowiny:
1) To opowiadanie jest też dostępne na wattpadzie :)  
http://www.wattpad.com/story/24939668-everything-can-change-for-the-better
2) Jeżeli chcecie, mogę pomyśleć np. o zrobieniu twitcama albo czegoś, żebyście mogli np. spytać o kolejne rozdziały, albo o cokolwiek chcecie :)

Piszcie w komentarzach, czy chcecie zobaczyć mnie na żywo na tc oraz co myślicie o tym rozdziale. Pisałam go 3 dni lol
Kocham was xx
Sandra