Jeździec nie zjawił się w moim
pokoju przez dwa dni. Chociaż nie chciałam tego przyznawać otwarcie to
tęskniłam za jego widokiem. Całe dnie spędzałam w swoim pokoju. Choć nie było
to prawdziwe więzienie to przygnębiało mnie. Reth już więcej mi się nie
przyśnił. Starałam się myśleć o nim jak najmniej. Było to jednak trudne, gdy
chciałam poczuć na ustach dotyk jego warg. Jego ręce….
Z jednej strony cieszyłam się, że
nie przychodził. Miałam więcej czasu na przemyślenie ucieczki. Jakimś sposobem
musiałam poznać rozkład twierdzy, w której mnie trzymano. Służba nie mogła ze
mną rozmawiać, więc od nich niczego bym się nie dowiedziała. Dzień wcześniej
próbowałam rozmowy z kobietą, która przyniosła mi obiad. Nie odezwała się do
mnie ani słowem. Jedyne, co od niej dostałam to smutne spojrzenie.
Inna kobieta codziennie
przynosiła mi nowe ubranie. Niestety robiła to tak wcześniej, że zawsze spałam.
Mogłabym coś spróbować wyciągnąć od Retha, ale on nie zjawiał się w moim
pokoju. Poza tym wątpiłam, żeby cokolwiek mi powiedział. Od razu wiedziałby,
dlaczego pytam go o jego dom. Jeżeli to zamczysko można nazwać domem.
Minęły kolejne dni, a ja cały czas
byłam w tym samym położeniu. Nie wiedziałam nic o twierdzy. Nie przychodził też
Jeździec. Coraz łatwiej było o nim nie myśleć. Jednego dnia znalazłam na
stoliku przy łóżku książkę. Od tamtego czasu pojawiały się tam regularnie. Całe
dnie spędzałam na czytaniu powieści.
Leżałam już od dłuższego czasu i
wpatrywałam się w te same zdania. Nie mogłam uwierzyć w to, co było napisane.
Jak ktoś mógłby być tak bezduszny? Rzuciłam książką przez pokój, aż wylądowała
pod drzwiami od balkonu. Nie wychodziłam tam od ostatniego razu. Wolałam nie
denerwować Retha, poza tym obawiałam się mężczyzn, którzy mu towarzyszyli.
Podeszłam powoli do podwójnych
drzwi i otworzyłam je. Na zewnątrz było dosyć chłodno. Objęłam się rękami i
podeszła do krańca balkonu. To, co zobaczyłam na dole zmroziło mi krew w
żyłach. Zakryłam usta dłonią, żeby nie krzyknąć. Jak on mógł…?
Reth stał nad jakimś mężczyzną z
mieczem w dłoni. W następnej sekundzie głowa mężczyzny była metr od ciała.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Bałam się, że zemdleję. Nie chciałam już
patrzeć na to, co działo się na dziedzińcu. Dałam radę cofnąć się o krok, kiedy
zalała mnie ciemność. Już nic nie widziałam. I była z tego powodu szczęśliwa.
Jak przez mgłę pamiętałam
obejmujące mnie ręce. Poczułam pod głową coś miękkiego i znowu odpłynęłam.
Gdy się obudziłam, kręciło mi się
w głowie. Powoli otworzyłam oczy. W pokoju panował półmrok. Palił się ogień w
kominku. Oprócz tego nic nie dawało światła. Spróbowałam się unieść, ale
jeszcze bardziej zakręciło mi się w głowie. Opadłam na poduszkę i jęknęłam. Co
się stało?
Nagle to do mnie dotarło. Reth
zabił człowieka. Mieczem. Na moich oczach. Wiedziałam, że zabija, ale mówił, że
musi to robić tylko podczas pełni księżyca. Dzisiaj nie było pełni. To było
przerażające. Nie chciałam go już nigdy więcej widzieć. Musiałam stamtąd uciec
i to jak najszybciej. Jak najdalej od tego człowieka. Głęboki głos wyrwał mnie
z zamyślenia.
- Jak się czujesz? – spytał Reth.
Nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Schowałam twarz w dłoniach. Dlaczego
musiał tu być? Nie przychodził przez tak długo, a teraz postanowił dowiedzieć
się, jak się czuję.
- Dobrze – powiedziałam. Chciałam
po prostu pozbyć się go z tego pokoju. Żałowałam, że w ogóle poszłam do tamtej
wioski. Żałowałam, że tu byłam, że nie dałam się zabić.
- Nie wierzę ci. Co się stało? –
powiedział bezbarwnym głosem. Wiedziałam, że go to nie obchodziło. Więc po co
pytał?
- Nic – odpowiedziałam chłodno.
Miałam nadzieję, że już sobie pójdzie.
- Diano, co się stało? Powiedz mi
– naciskał. Nie zamierzałam mu odpowiedzieć. Spojrzałam na swoje dłonie złożone
na kolanach. Co miałam powiedzieć? Że śmiertelnie mnie przestraszył zabijając
człowieka? Że brzydziłam się nim?
Reth dotknął delikatnie moje
dłoni. Nie myśląc o tym co robię, odskoczyłam od niego. Bałam się na niego
spojrzeć. Położyłam głowę na kolanach i nie chciałam spojrzeć na Jeźdźca. Nie
mógł mnie po prostu zostawić?
- Co się stało? – powiedział
groźnie. Ciarki przebiegły mi po plecach. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki
i zamknęłam się w niej. Miałam nadzieję, że zrozumie aluzję i sobie pójdzie.
Usiadłam pod ścianą i wpatrywałam się w drzwi. Nie wyjdę, dopóki Reth nie
pójdzie.
Zdawałam sobie sprawę, że
zachowuję się jak idiotka. Mimo to nie wróciłam do Retha i nie porozmawiałam z
nim. Bałam się go. Siedziałam cicho, aż usłyszałam pukanie do drzwi.
Wstrzymałam oddech i nasłuchiwałam, czy sobie pójdzie.
- Wyjdź i porozmawiaj ze mną.
Inaczej wyważę te drzwi i zmuszę cię do rozmowy – powiedział. Jego głęboki głos
tłumiły drzwi, jednak cały czas można było usłyszeć w nim groźbę. Wiedziałam,
że nie żartuje, ale nic sobie z tego nie robiłam. Położyłam głowę na kolanach i
czekałam.
Po chwili usłyszałam łomot, a
potem drzwi wyleciały z futryny. Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi
oczami. Ile ten mężczyzna musiał mieć siły.
- Teraz sobie porozmawiamy –
podszedł do mnie, podniósł i przerzucił sobie przez ramię, tak że zwisałam
głową w dół. Myślałam, że żuci mnie na łóżko, ale on wyszedł z pokoju.
Przełknęłam głośno ślinę. Chyba nie zabierał mnie do żadnego lochu?
- Gdzie mnie zabierasz? –
wyksztusiłam. Zaczynało mi się już kręcić w głowie. Chciałam, żeby mnie
wreszcie postawił na ziemi.
Reth nie odpowiedział tylko
zaniósł mnie do innego skrzydła zamku i otworzył masywne drzwi. Nie widziałam,
co się za nimi znajduje. Na szczęście nie było to żaden loch.
Wreszcie postawił mnie na ziemię,
lekko przytrzymując żebym się nie przewrócił, po czym pchnął na kanapę przed
gigantycznym kominkiem. Rozejrzałam się zdezorientowana i dostrzegłam regały z
książkami. To musiała być biblioteka. Tomy oprawione w skórę stały równo na
półkach. Byłam pewna, że nie było na nich ani grama kurzu.
Bałam się odezwać. Spojrzałam na
Retha, który stał wpatrzony we mnie. Jego przystojna twarz wyrażała
dezaprobatę. Próbowałam odwrócić od niego wzrok, ale nie mogłam. Zauważyłam
tylko, że nie miał na sobie ciężkiego płaszcza, który zazwyczaj nosił.
- Powiesz mi wreszcie co się
stało? – spytał ostro. Zastraszaniem nie wydobędzie tego ode mnie. Powinien już
to odgadnąć. Patrzyłam tylko tępo na jego twarz.
Nagle wstrzymałam oddech.
Poczułam ucisk, ale nie potrafiłam powiedzieć, co to było. Jakby ktoś chciał mi
się dostać do mózgu. To niemożliwe, żeby on… Nie, nie zrobiłby mi tego.
Próbowałam go wypchnąć z głowy i chyba mi się udało. Uśmiechnęłam się pod
nosem, zadowolona z siebie. Tak łatwo nie dostanie się do mojej głowy.
- Widziałaś mnie – powiedział
spokojnie. Moje zadowolenie prysło, jak bańka mydlana. Wiedział. – To dlatego
zemdlałaś. Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Bałam się? To była prawda, ale nie do końca. Wmawiałam sobie, że to zdarzenie tylko mi się przywidziało.
Przecież śnił mi się raz i to mogło się powtórzyć. Teraz wiedziałam na pewno,
że była to prawda. Jeździec na moich oczach zabił człowieka. Pozbawił go głowy.
Zdawałam sobie sprawę, że zabija, ale nie chciałam, żeby robił to na moich
oczach.
- Tak – powiedziałam cicho. Mógł mnie
nawet nie usłyszeć. Spojrzałam na niego nieśmiało i zobaczyłam mały uśmiech na
jego przystojnej twarzy. Z czego on się do diabła śmiał?!
- Dziewczyno, zabijam od dawna.
To nie powinno cię zdziwić. Chyba, że się mnie boisz? – spytał z rozbawieniem.
- Co cię tak bawi?! To, że
zabiłeś tego człowieka?! Zapewniam cię, że to nie było śmieszne! Co on ci do
diabła zrobił?! Musiałeś go od razu zabijać?! – nie interesowało mnie, czy się
zdenerwuje. Żadna śmierć nie powinna go bawić.
- Nie krzycz na mnie. Musiałem to
zrobić czy ci się to podoba, czy nie – powiedział zimnym głosem. Ale dlaczego?
Nie chciał mi tego powiedzieć?
-Bo co? Mnie też zabijesz?
Powiedziałeś, że zabijasz tylko podczas pełni księżyca. Kłamałeś? – spytałam.
Musiałam się tego dowiedzieć.
- Nie kłamałem. To była wyjątkowa
sytuacja. Naprawdę musiałem to zrobić. Zaufaj mi – widziałam powagę w jego
oczach. Chciał, żebym mu zaufała, ale jak skoro zabija niewinnych ludzi?
- Jak mam ci zaufać, skoro
zabijasz kogoś i nawet nie chcesz mi powiedzieć, dlaczego? Nie mam pewności, że
ja nie będę następna. Jaka wyjątkowa sytuacja? Wytłumacz mi to! – musiałam
wszystko z niego wydusić. Skoro chciał rozmawiać będzie miał rozmowę.
- Nie będziesz następna.
Przyrzekam. Proszę, nie pytaj o to. Nie odpowiem ci.
- Dlaczego?! Czy on ci coś
zrobił?! – poczułam łzy napływające do oczu. Przełknęłam szloch i spojrzałam na
niego.
- Nie płacz. Nie mogę ci
powiedzieć – powiedział spokojnie. Nie rozumiałam tego. Czy cokolwiek
wywoływało w nim jakieś emocje? Jeżeli nie śmierć, to co?
- Dlaczego nie możesz? – spytałam
po raz ostatni. Chciałam go zrozumieć, ale nie miałam na to szans jeżeli nic mi nie powie.
- Diano, nie zrozumiałabyś. Za
bardzo by to tobą wstrząsnęło. Musiałem zabić kogoś, niestety padło na tego
mężczyznę. Ale nie martw się. I tak niedługo by umarł. Był śmiertelnie chory –
chciał mnie pocieszyć. Widziałam to, ale jednak nie potrafiłam się uspokoić. To
było zbyt wiele.
- Reth próbuję cię zrozumieć.
Naprawdę możesz mi wierzyć. Ale nie jestem w stanie ci zaufać. Dlaczego
musiałeś kogoś zabić? Pozwól mi zrozumieć, proszę – powiedziałam łamiącym się
głosem.
- Diano, zrobiłem to dla ciebie –
powiedział szeptem. W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam. Dla
mnie? Ale w czym miało mi to pomóc? Nie chciałam, żeby zabijał kogokolwiek
przeze mnie. Nie znałam tego mężczyzny, więc na pewno nie chodziło o zemstę.
Nie mogłam się z tym pogodzić, że
przeze mnie zginął człowiek. Chociaż tego nie chciałam, zaczęłam płakać. Nie
mogłam się powstrzymać. Nikt nie powinien umierać z mojego powodu.
Poczułam, że Reth do mnie
podszedł. Nie chciałam go, ale nie byłam w stanie powiedzieć choćby słowa.
Mężczyzna przytulił mnie do siebie i szeptał, żebym się uspokoiła. Położyłam mu
głowę na ramieniu i płakałam, aż wyschły wszystkie łzy. Nie chciałam się od
niego odsuwać. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, kiedy obejmował mnie swoimi
silnymi ramionami.
W końcu odetchnęłam głęboko i
spojrzałam Rethowi w twarz. Widziałam w jego oczach smutek. Musiałam odwrócić
twarz. Nie chciałam oglądać go smutnego. Wolałam już maskę, którą nosił przez
cały czas. Miałam rację, że nie jest aż tak bardzo obojętny.
- Nie płacz więcej. Powiem ci,
dlaczego ten mężczyzna zginął, ale obawiam się, że mi tego nigdy nie wybaczysz
– spojrzałam na niego nieprzytomnie. Dlaczego zależało mu na tym, żebym mu
wybaczyłam? Nie rozumiałam tego mężczyzny.
- Nawet nie wiem co miałabym ci
wybaczyć – powiedziałam po prostu. Wiele rzeczy byłabym w stanie wybaczyć
Rethowi. Ale nie chciałam mu jeszcze o tym mówić.
- Wiesz co uosabiam? – spytał
nagle. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Musiał to wyczytać z mojej miny, bo
kontynuował – Uosabiam Głód. Pragnienie. Coś, czego nie jesteś w stanie
przezwyciężyć. Coś, co musisz zaspokajać.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz
– powiedziałam. Pamiętałam pojawienie się na ziemi jego i trzech pozostałych.
Śmierć, Wojna, Zwycięstwo, Głód. Jednak cały czas nie rozumiałam o co mu
chodziło. Uosabiał Głód, ale co to miało wspólnego ze mną?
- Chodzi o to, że jeżeli czegoś
pragnę, muszę to mieć w innym wypadku może stać się coś strasznego. Mogę nad
sobą nie zapanować, a to będzie miało wpływ na wiele osób, może nawet na
wszystkich na tym kontynencie. Dlatego musiałem zabić tego mężczyznę. Przez
przelaną krew ta potrzeba trochę słabnie, ale w końcu będę musiał coś z nią
zrobić. W innym wypadku mogą zginąć miliony. Nie zabijam tak często jak
uosobienie Śmierci, jednak muszę to robić. Jeżeli miałbym jakiś wybór nic nie
stałoby się temu człowiekowi.
- Więc nie zabijasz? I nie
zabijesz nikogo więcej? – spytałam go głosem pełnym nadziei. Chciałam, żeby
odpowiedź była twierdząca. Niewinni ludzie nie mogli ginąć, mimo że wielu z
nich na to zasłużyło.
- Nie zabijam więcej niż muszę.
Nie mogę obiecać ci, że więcej tego nie zrobię, Diano. Ta potrzeba jest zbyt
silna. Wkrótce, może nawet jutro będę musiał zabić ponownie. Nie chcę, żebyś to
widziała. Nie wychodź więcej na ten balkon. Jeżeli chcesz możesz przychodzić
tutaj. W zamku nikt nie będzie cię niepokoił.
- Reth, cały czas nie rozumiem
jaka potrzeba jest tak silna i co to ma wspólnego ze mną – powiedziałam, kiedy
tylko udało mi się przebrnąć przez informacje, których mi udzielił. – Nie
rozumiem też, co ja tutaj cały czas robię. Przywiozłeś mnie do tego zamku i trzymasz
jak księżniczkę, która czeka na księcia zamknięta w wieży. Nie rozumiem.
- To ma bardzo wiele wspólnego z
tobą. To wszystko jest związane z tobą. Cały czas nie rozumiesz? Nie wiesz,
czego mogę chcieć tak bardzo? Zabiłem tego człowieka, żebym nie zrobił czegoś
wbrew twojej woli.
Zachłysnęłam się powietrzem.
Wbrew mojej woli? Co on mógłby…? O nie. Tylko przez to, że odrzucałam Retha
zginął człowiek. O to chodziło. Pragnienie. On chciał mnie, ale mimo to
postanowił uszanować moją decyzję nawet dopuszczając się czegoś tak okrutnego.
Rzeczywiście zrobił to dla mnie, ale za jaką cenę.
- Wreszcie zrozumiałaś. Nie
chciałem się na ciebie rzucić, czy zrobić czegokolwiek, czego byś nie chciała. Ale
to pragnienie było tak silne, że nie mogłem przestać o tobie myśleć. Ostatnie
dni spędziłem poza zamkiem, żeby być dalej od ciebie. Myślałem, że mi
przejdzie, ale nic z tego. Wróciłem, ale gdybym od razu przyszedł do ciebie
wylądowałabyś związana w łóżku. Musiałbym cię posiąść. W zamian za twoją
czystość zginął tamten człowiek.
- Nie powinieneś tego robić. Nie
jestem warta tego, żeby ktoś za mnie ginął. Nie masz pojęcia jak okropnie czuję
się z tą wiedzą. Kiedy tylko następnym razem będziesz mnie pragnął to po prostu
przyjdź, nawet jeżeli rzucisz się na mnie jak wygłodniała bestia. Nie chcę,
żeby przeze mnie ginęli ludzie – powiedziałam jednym tchem.
Razem z tymi słowami uświadomiłam
sobie, że chcę czy nie on i tak będzie mnie miał. Niezależnie czy tego chcę czy
nie. Musiałam się z tym pogodzić.
Reth delikatnie dotknął dłonią
mojej twarzy. Przysunął się bliżej mnie.
- Jesteś tego pewna? – spytał
wprost do mojego ucha? Jego ciepły oddech owiał mi skórę. Skinęłam głową.
Nie namyślając się dłużej Reth
przycisnął usta do moich warg. Jęknęłam cicho. Całował mnie namiętnie. Językiem
otworzył mi usta, a jego język znalazł się w środku. Oparłam się o kanapę, a on
prawie leżał na mnie.
Po kilku minutach, może sekundach
oderwał się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nie rozumiesz. Diano, pragnę
cię przez cały czas od kiedy tylko cię zobaczyłem.
__________________________________________________________________
Cześć wam :) Miłych wakacji! Do której klasy idziecie potem? Ja niestety zaczynam 3 szkołę w karierze.... oby było warto :)
Jak wam się podoba kolejny rozdział? Dlacie radę znowu 20 komentarzy? ;)
Od pewnej osoby dowiedziałam się, że jest moją fanką i... wow dziwne uczucie ;) Fajnie mieć chociaż 1 fana.
Pozdrawiam xx