-
Jeżeli tak powiem to owszem, spodoba ci się – powiedział. Wydawało mi się, że
Jeździec będzie wściekły, ale wydawał się bardziej rozbawiony. Ciekawe na ile
mogę z nim zadrzeć. Musiałam uważać, żeby nie zrobił mi krzywdy, ale na pewno
nie zamierzałam teraz dać się zgwałcić.
- Nie
spodoba mi się. Nie masz nade mną takiej władzy. Nie pozwolę ci na to –
odpowiedziałam próbując zapanować nad głosem. Reth patrzył na mnie przez
chwilę, jakby nie oczekiwał sprzeciwu.
-
Dziewczyno, żyję od bardzo wielu lat i wiem, co zrobić, kiedy chce się kogoś do
czegoś zmusić – powiedział zimnym tonem. Może nie powinnam była się odzywać?
Teraz się nie wycofam. Muszę znaleźć coś, dzięki czemu będę mogła uciec. A
jeżeli jego gniew jest tym czymś to zaryzykuję.
-
Możesz żyć długo, ale na pewno nie wiesz wszystkiego. Nie można zmusić kogoś do
czegoś wbrew jego woli i oczekiwać, że mu się to spodoba. To jest niemożliwe –
już nie zwracałam uwagi, czy się zdenerwuje. Nie chciałam, żeby zmuszał mnie do
czegokolwiek. Nawet, jeżeli wyglądał niesamowicie. Dałam sobie w myślach w
twarz. O czym ja w ogóle myślałam.
– Na razie jedyną rzeczą, do
jakiej cię zmuszam jest twój pobyt tutaj. Nic nie jesz, ale to twój wybór.
Chociaż radziłbym ci zacząć, bo osłabniesz – po tych słowach pochylił głowę i
pocałował mnie powoli, nieśpiesznie, namiętnie. Próbowałam mu się opierać, ale
nie miałam siły. Zamiast tego zrobiłam chyba najlepsze, co mogłam zrobić.
Zemdlałam.
Obudziłam
się po jakimś czasie i strasznie bolała mnie głowa. Chciało mi się też pić. W
pokoju panowała ciemność. Nie widziałam nawet zarysów przedmiotów. Co się
stało? A tak, Reth mnie pocałował, a ja zemdlałam. Byłam z siebie dumna.
Oparłam mu się. Poruszyłam się niespokojnie. Leżałam na łóżku przykryta kołdrą.
Pewnie on mnie do niego zaniósł. Tak bardzo chciało mi się pić. Spróbowałam się
podnieść.
- Nie ruszaj się. Woda stoi na
stoliku – powiedział głęboki głos w ciemnościach. Więc on tu cały czas był. O
nie. Pewnie czekał, żebym się obudziła, żeby dokończyć dzieła. Wzdrygnęłam się na
tę myśl.
- Co tu robisz? Czekasz, żeby
mnie zgwałcić? Nie chciałeś tego zrobić, kiedy byłam nieprzytomna? –
powiedziałam słabym głosem.
- Nie. Chciałem sprawdzić, czy
nic ci nie jest. Twoja reakcja na mój pocałunek zaskoczyła mnie – roześmiał
się. Opadła mi szczęka.
- Nie rozumiem, co jest w tym
śmiesznego – powiedziałam tak bardzo wrednym głosem, jakim tylko mogłam. Nie
rozumiałam, dlaczego on u diabła się śmiał. Pewnie wziął mnie za jakąś idiotkę,
która mdleje w ramionach facetów. Na pewno zdawał sobie sprawę, jaki jest
przystojny i myślał, że dlatego zemdlałam. Byłam na siebie wściekła.
Podniosłam szklankę z wodą do ust
i wypiłam ją duszkiem. Od razu poczułam się lepiej. Reth podszedł do mnie i
usiadł na krawędzi łóżka. Odruchowo odsunęłam się od niego. Nie chciałam, żeby
znowu mnie pocałował. A może chciałam?
- Ty jesteś śmieszna. Twoja
reakcja. Kiedy pocałuję cię następnym razem zadbam żebyś nie zemdlała –
powiedział z rozbawieniem.
- Nie pocałujesz mnie. Masz mnie
nie dotykać - krzyknęłam i zrobiłam coś, czego na pewno pożałuję. Uderzyłam go
w twarz. Zanim zdążyłam pomyśleć o tym, co zrobiłam Reth leżał na mnie.
Przygniatał mnie swoim ciałem do łóżka. Jeszcze nigdy się tak nie bałam.
Przesadziłam. I to bardzo.
- Dziewczyno moja cierpliwość
bardzo szybko się kończy. A ty aż się prosisz, żebym cię ukarał. Uwierz mi, nie
chcesz tego. Możesz do końca życia być moją niewolnicą i robić wszystko, co
tylko ci rozkażę – powiedział prosto do mojego ucha. Wydawał się wściekły, ale
jednocześnie cieszył się moim strachem.
- Już jestem twoją niewolnicą.
Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?! Zabij mnie, tak jak to robisz z innymi, albo
puść wolno – wysapałam.
- Jesteś moim gościem. Jeżeli
byłabyś moją niewolnicą, w tej chwili krzyczałabyś z rozkoszy, albo z bólu.
Zamurowało mnie. Odwróciłam od
niego twarz i rozpłakałam się. Nie byłam w stanie wytrzymać tego, co Jeździec
do mnie mówił. Chciał mnie zgwałcić? Więzić? Ale w tym samym czasie byłam jego
gościem? Po co w ogóle tutaj byłam?
Reth podniósł się i przytulił
mnie do swojej szerokiej piersi. Nie spodziewałam się tego. Chwilę temu był na
mnie wściekły, a teraz siedzi ze mną, dając mi się wypłakać.
- Czego ty tak naprawdę ode mnie
chcesz? – wychlipałam w pierś Retha.
- Dowiesz się w swoim czasie –
odpowiedział cicho. – Mogę ci tylko powiedzieć, że moim celem na pewno nie jest
krzywdzenie ciebie.
Nie chciał mnie skrzywdzić?
Przecież mi groził. Nie rozumiałam tego. I dlaczego nie mógł mi teraz
powiedzieć? Był Jeźdźcem. Mógł zrobić wszystko. A może jednak nie? Może ktoś
rządził nim?
Odsunęłam się od piersi Retha i
spojrzałam mu w oczy. Nie odwrócił wzroku. Widziałam w nim wahanie.
- Dlaczego to robisz? – spytałam
tak cicho, że bałam się, że mnie nie usłyszał.
- Ponieważ muszę. Zrób coś dla
mnie Diano i nie sprawiaj problemów. Przyjdę do ciebie jutro. I naprawdę nie
musisz się mnie bać, jeżeli tylko nie będziesz uciekać – mówiąc to wstał i
wyszedł z pokoju.
Siedziałam oniemiałam na łóżku
przez długi czas. Zastanawiałam się nad słowami Jeźdźca. O co mu chodziło? Po o
mu jestem potrzebna? Nie chce mnie zgwałcić, więc co? Złożyć w ofierze? Chyba
nie.
W końcu zasnęłam. Przyśnił mi się
Reth. Siedzieliśmy przed kominkiem w moim pokoju i całowaliśmy się. Czułam jego
wargi na swoich i czułam się świetnie. Bardzo mnie to zdziwiło. Może
podświadomie chciałam tego. Chciałam Retha.
Obudziłam się, kiedy ręce Jeźdźca
powędrowały pod moją koszulkę. Serce waliło mi jak oszalałe. Dotknęłam ust.
Byłam pewna, że to wszystko tylko mi się przyśniło, ale prawie czułam mrowienie
. Wcale nie wydawało mi się ono nieprzyjemne.
Chociaż Jeździec nie chciał,
żebym uciekała to jednak nic mu nie obiecałam. Musiałam się stąd wydostać.
Chociażby po to, żeby zemścić się za śmierć ojca. Nie miałam pewności, że nie
zrobił tego Reth. Jeżeli to on to musiałam się tego dowiedzieć. Wątpiłam w
swoje możliwości w starciu z nim. Wątpił też pan Ling. Od samego początku nie
chciał uczyć mnie walki mieczem.
Poszłam do niego, kiedy
skończyłam piętnaście lat. Spędziłam całe godziny na doskonaleniu umiejętności.
Zostałam zraniona wiele razy i tyle samo razy chciałam się poddać, ale wtedy
przypominałam sobie tatę i nie mogłam tego zrobić.
- Diano on cię zabije. Przestań
się łudzić i przetrwaj. Pchasz się w paszczę lwa i zginiesz – mówił pan Ling.
Nie chciałam go słuchać i trenowałam dalej. Na dłoniach miałam okropne odciski,
które bolały za każdym razem. Nie przejmowałam się tym.
Teraz ramiona miałam pokryte bliznami,
a na dłoniach odciski. Walczyłam coraz lepiej, ale dla Jeźdźca to cały czas było
za mało. Przekonałam się o tym, kiedy Reth mnie porwał bez żadnego wysiłku.
Wstałam z łóżka i podeszłam do
drzwi balkonowych. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się bez problemu. Balkon był
duży. Widziałam z niego dziedziniec, na którym stało kilka osób. Byli to
mężczyźni, którzy wyglądali na mocno wystraszonych. I chyba wiedziałam
dlaczego.
Z szerokich wrót wyszedł Reth w
swoim płaszczu zasłaniającym całą jego urodę. Mężczyźni momentalnie uklękli
naprzeciwko niego i spuścili głowy. Z tej wysokości nie mogłam stwierdzić, co
do nich mówił, ale wyraźnie się rozluźnili. Przez chwilę wydawał im polecenia,
a potem spojrzał w górę i zamarł. Wpatrywałam się w niego i nic nie robiłam.
Po chwili dostrzegli mnie też
mężczyźni stojący na dziedzińcu. Wyglądali na zdziwionych, a potem jakby
chcieli mnie pożreć. Zawahałam się i odwróciłam w stronę drzwi.
- Zejdź tu do nas kochanie. Nic
ci nie zrobimy – usłyszałam z dołu. Byłam przerażona. Bałam się ich bardziej od
Jeźdźca. Co jeżeli tu przyjdą? Zatrzasnęłam za sobą drzwi i skuliłam się przy
nich. Popełniłam kolejny błąd. Reth znowu będzie zły. W końcu mnie ukaże. A ja
wcale tego nie chcę.
Siedziałam pod ścianą i
wpatrywałam się w dłonie. Po jakimś czasie otworzyły się drzwi. Nie podnosiłam
głowy, bo i tak wiedziałam kto przyszedł. Reth stanął przede mną i chyba
oczekiwał, że na niego spojrzę.
- Spójrz na mnie – no proszę. Nie
podnosiłam głowy. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam widzieć nikogo.
Reth ukląkł przy mnie i podniósł
mi głowę. Szybko ją wzięłam i znowu spojrzałam na ręce. Nie mogłam spojrzeć mu
w oczy.
- Spójrz na mnie, Diano. Nie
jestem na ciebie zły. To prędzej czy później musiało się stać – powiedział
łagodnym tonem. Nie chciałam mu wierzyć. Musiał być zły. Cały czas nie
podnosiłam głowy. Jeździec złapał mnie za ramiona i podniósł. – Posłuchaj, oni
nic ci nie zrobią, bo naraziliby się na mój gniew. Nie miałaś pojęcia, że tam
będą. Nic się nie stało.
Patrzyłam na niego i nie mogłam
uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Jakim cudem nie był na mnie zły? Co prawda
nie zabraniał mi wychodzić na balkon, ale jednak zobaczyli mnie jacyś ludzie.
Musieli nie wiedzieć o tym, że tutaj jestem.
- Kim… kim oni byli? – wyjąkałam.
Nie byłam zbytnio ciekawa, ale chciałam żeby przestał mówić, że nie jest na
mnie zły. I tak wiedziałam, że kłamał. Przez jego kaptur prawie nie widziałam
jego oczu. Nie byłam w stanie zobaczyć w nich prawdy.
- To moi słudzy. Zarządzają
zamkiem i decydują, co zrobić z ludźmi – odpowiedział powoli. Z jakimi ludźmi?
Tymi, których porywał? Nie wiedziałam, czy będzie zły jeżeli go o to spytam,
ale postanowiłam zaryzykować. Musiałam to wiedzieć.
- Jakimi ludźmi? – miałam
nadzieję, że nie usłyszał drżenia w moim głosie. Kiedy tylko mnie puścił,
odsunęłam się. Cały czas miałam w pamięci mój sen, w którym Reth miał swój
udział. Przemknął mi przez głowę pocałunek z Jeźdźcem. Wzdrygnęłam się na tą
myśl.
- Chodzi o… - zawahał się przez
chwilę ważąc słowa, które miały paść z jego ust. – Chodzi o osoby, które tutaj
przywożę. Niektórzy z nich mieszkają tutaj i pracują jako służba. Inni
mieszkają w wiosce u stóp gór.
- Więc ty nie? – spytałam. Tym
razem wiedziałam, że głos musiał mi zadrżeć. Pomyślałam o ojcu. Miałam
nadzieję, że może mieszka w tej wiosce i ma się dobrze. Chciałam zapytać o to
Retha, ale wątpiłam, że będzie pamiętam jedną osobę pośród milionów porwanych.
- Nie, nie zabijam ich. Muszę
zabić osobę podczas każdej pełni księżyca. Pozostałych zostawiam na łasce
mężczyzn, których widziałaś na dole. Teraz muszę iść. Nie wychodź z tego pokoju
pod moją nieobecność. Może grozić ci niebezpieczeństwo – powiedział i musnął
opuszkami palców mój policzek. Zadrżałam pod jego dotykiem.
Reth odsunął się i wyszedł z
pokoju. Zaniepokoiłam się moją reakcją na jego dotyk. Coraz bardziej reagowałam
na małe pieszczoty Jeźdźca. Musiałam przyznać, że był diabelnie seksowny,
jednak cały czas to wcielenie zła. Przecież nie mogłam nic poczuć do takiej
osoby.
Usiadłam na łóżku i Wpatrywałam
się w drzwi od balkonu. Nie wiem, ile czasu mi to zajęło. Nie potrafiłam
odwrócić wzroku i popatrzeć na kominek czy cokolwiek innego w tym pokoju. Przez
cały czas przed oczami miałam mój sen. Wywoływał wielki mentlik w głowie,
którego chciałam uniknąć. To wszystko mnie przerażało.
Musiałam znowu spróbować stąd
uciec. Reth mówił, że gdzieś jest wioska. Jeżeli tylko udałoby mi się do niej dostać.
Chciałam spróbować, ale obawiałam się też reakcji Jeźdźca, jeżeli mój plan nie
powiódłby się. Gdybym uciekła, musiałabym gdzieś się ukryć.
Westchnęłam i położyłam się. Coś
musiałam zrobić, ale co? Miałam tak wielki mentlik w głowie, że nie byłam w
stanie wymyślić czegokolwiek.
Myślałam o ucieczce przez kilka
godzin. Przez ten cały czas obawiałam się też, że Reth przyjdzie do mojego
pokoju i będzie czegoś chciał. Przez chwilę przemknęła mi przez głowę okropna
myśl, której próbowałam się pozbyć. Mogłam pozwolić po prostu mu się
wykorzystać i pozwolić, żeby mnie odesłał albo zabił.
Szybko porzuciłam tę myśl. Nie
będę jego zabawką, mimo że kusiły mnie jego usta.
__________________________________________________________________________
Wreszcie skończyłam ten rozdział :) Przepraszam, że tak długo to trwało, ale nie miała czasu. Teraz już mam oceny wystawione ( :'( ) więc chyba będę miała na to więcej czasu.
Dziękuję wam za wszystkie miłe komentarze :) Napisałam, że ma być 20, a jest ich 30 WOW
Oczywiście dziękuję też za ponad tysiąc wejść! :D
Oczywiście dziękuję też za ponad tysiąc wejść! :D
Co do komentarzy o poprzedni blog to skończę go, ale nie wiem kiedy :/
Jeżeli chcecie to możecie mnie pytać o co chcecie pod tym postem a w następnym odpowiem wam na nie :) Dacie radę 20 komentarzy pod tym postem? Mam nadzieję
Pozdrawiam Sandra xx
Super *o*
OdpowiedzUsuńChce więcej!
Jesteś super xo
Boooski rozdział <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jesteś moją ulubioną bloggerką *^*
Uwielbiam te opisy, po prostu są genialne :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :*
~Kasia<3
a tutaj:
zegarynka00
<3
Heheheh no ładnie, ciągle widze chemię pomiędzy jeźdzcem a dziewczyną, choć ona się boi i opiera temu w końcu mu ulegnie, gdzies czuję to w swych kościach...
OdpowiedzUsuńczekam na newsa
i pozdrawiam
Awwwwwwww *..*
OdpowiedzUsuńJest! IMPREZA BITCHES!
ahahha tak serio to mega się cieszę xx
Już chcę następny ale sama wiem jak to jest więc.. czeekam na nexta ♥
Weny i pozdrawiam :3
Jejku... to jest świetne! Masz nową czytelniczkę ;D Aż sama czułam strach xX
OdpowiedzUsuńŻe Tę skarbie! <3
OdpowiedzUsuńBłagam pisz dalej i nie przestawaj bo idzie ci świetnie ! <3 :* :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej !!! <3
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej duzo eny malenka
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział
OdpowiedzUsuńCudo :) Uwielbiam to czytać <3
OdpowiedzUsuń@luvmyola
jeny jakion cudny :3
OdpowiedzUsuńswietny jest kochana a kiedy kolejny :*****
OdpowiedzUsuńrozdzial zajebisty jak zawsze :* kc i twoje opowiadania/oposiasta
OdpowiedzUsuńhejo rozdzial super zycze duzo weny /zrozpaczona
OdpowiedzUsuńCześć kochana co powiesz na następny rozdział? :-)
OdpowiedzUsuńNo a opowiadanie po prostu rewelacyje dopiero się rozkręca a ja już zakochalam się w Twoim stylu pisania i niezwykle orginalnym pomyśle <3
Buziaki, do następnego :-*
Bosz... Sama nie wiem jak reagować bo: po 1 jest nowy rozdział 👍
OdpowiedzUsuńPo 2 rozdział jest świetny 👍
I po 3 muszę czekać w na następny 👎
W skrócie jak zwykle mi się bardzo podoba i nie mogę się doczekać następnego rozdziału ☺
Tylko słowo,,duzvgvzhsjbsyjsjdht" umie ująć zalewistość tego rozdziału
OdpowiedzUsuńCuuudo, choć to i tak mało powiedziane <3
OdpowiedzUsuń